Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaczęła się generalna próba. Cezar, żona jego i Cezaryna wyszli ze sklepu i weszli do siebie z ulicy. Bramę przerobiono w wielkim stylu. W głębi sieni, schody były podzielone na dwie części, między któremi widać było ów cokół, którym tak niepokoił się Birotteau. Cokół zawierał klitkę, gdzie można było pomieścić starę odźwierną. Przedsionek ten, wyłożony białemi i czarnemi taflami, malowany na marmur, oświecała starożytna lampa. Architekt skojarzył bogactwo z prostotą. Wąski czerwony dywan podnosił białość schodów z wapiennego kamienia. Drzwi do mieszkania były w tym samym stylu co brama, ale w drzewie.
— Co za wdzięk! rzekła Cezaryna. A mimo to, niema nic coby biło w oczy.
— Właśnie, proszę pani, wdzięk płynie ze ścisłych proporcyj pomiędzy stylobatami, plintami, gzymsami i ornamentami; przytem nic nie pozwoliłem złocić, kolory są dyskretne i unikają wszelkiej jaskrawości.
— To cała umiejętność, rzekła Cezaryna.
Wszyscy weszli do przedpokoju w dobrym smaku, wyłożonego posadzką, obszernego, urządzonego z prostotą. Dalej znajdował się salon o trzech oknach wychodzących na ulicę, biały i czerwony, z wytwornie rzuconym gzymsem, z dyskretnem malowaniem w którem nic nie wypadało z tonu. Na kominku z białego marmuru z kolumienkami znajdował się garnitur wybrany ze smakiem, nie kłócący się z innymi szczegółami. Słowem, panowała tam owa harmonja, jaką tylko artyści umieją osiągnąć, przeprowadzając styl dekoracji do najmniejszych drobiazgów: sztuka, której mieszczanie nie znają, ale która ich uderza. Świecznik o dwudziestu czterech świecach podnosił blask czerwonych jedwabnych draperyj; posadzka miała połysk, który skusił Cezarynę do tańca. Buduar, zielony z białem, stanowił przejście do gabinetu Cezara.
— Pomieściłem tu łóżko, rzekł Grindot, rozsuwając drzwi od alkowy, zręcznie ukryte między szafami na książki. Któreś z państwa może być chore, wówczas każdy ma oddzielny pokój.