Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

wał często pięćdziesiąt lub sześćdziesiąt tysięcy franków. Subjekt wziął księgę rachunków i zaczął kopjować najgrubsze. Cezar bał się żony. Aby nie okazać przygnębienia, w jakie wprawiał go ten samum nieszczęścia, chciał wyjść.
— Dzień dobry panu, rzekł Grindot, wchodząc z tą niedbałą miną jaką przybierają artyści mówiąc o interesach, na których, jak twierdzą, nic się nie rozumieją. Nie mogę nigdzie spieniężyć pańskiego wekslu, zmuszony jestem prosić pana abyś mi go zmienił na gotówkę. Jestem w rozpaczy, iż muszę posuwać się do tego kroku, ale wolę to, niż zwracać się do lichwiarzy, nie chcę obnosić pańskiego podpisu, mam na tyle pojęcia o handlu, aby rozumieć, iż byłoby to z ujmą dla pana, w pańskim tedy interesie jest...
— Panie, rzekł Birotteau osłupiały, ciszej, jeśli łaska, zdumiewa mnie pan, w istocie.
Wszedł Lourdois.
— Lourdois, rzekł Birotteau z uśmiechem, rozumie pan?...
Birotteau urwał. Biedny człowiek miał prosić przedsiębiorcę aby wziął akcept Grindota, żartując sobie z architekta ze swobodą kupca który jest pewny siebie; ale spostrzegł chmurę na czole pana Lourdois i zadrżał na myśl o swej nieostrożności. Ten niewinny żart był śmiercią zachwianego kredytu. W podobnym wypadku, bogaty kupiec wycofuje weksel, nie ofiarowuje go. Birotteau czuł zamęt w głowie, jak gdyby ujrzał dno najeżonej skałami przepaści.
— Drogi panie Birotteau, rzekł Lourdois pociągając go w głąb magazynu, rachunek jest obliczony, sprawdzony, proszę byś zechciał przygotować pieniądze na jutro. Wydaję córkę za Olesia Crottat, potrzeba mu pieniędzy, rejenci nie biorą weksli, zresztą nikt jeszcze nie widział mojego podpisu.
— Niech pan przyśle pojutrze, rzekł dumnie Birotteau, który liczył na rozesłane rachunki. I pan także, proszę pana, rzekł do architekta.