Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

— A czemu nie odrazu? rzekł architekt.
— Mam wypłaty robotników, rzekł Cezar, który nigdy dotąd nie skłamał.
Wziął kapelusz aby wyjść z nimi. Ale murarz, Thorein i Chaffaroux zatrzymali go w chwili gdy zamykał drzwi.
— Panie, rzekł Chaffaroux, potrzeba nam bardzo pieniędzy.
— Ech! nie mam kopalni złota! rzekł Cezar zniecierpliwiony, oddaljąc się żywo. — Coś musi w tem być! Przeklęty bal! wszyscy mają człowieka za miljonera. Bądź co bądź, Lourdois nie wyglądał naturalnie: coś tam tkwi pod tem wszystkiem.
Szedł ulicą św. Honorjusza bez celu, jak człowiek ogłuszony, i natknął się na Aleksandra na rogu ulicy, jak baran albo jak matematyk pochłonięty rozwiązaniem problemu.
— A, rzekł przyszły rejent, jedno pytanie! Czy Roguin oddał pańskich czterysta tysięcy franków panu Claparon?
— Sprawa toczyła się w pana obecności; pan Claparon nie dał mi żadnego kwitu... walory miały... iść do eskontu... Roguin musiał mu oddać... moich dwieście czterdzieści tysięcy gotówką... Było powiedziane, że ma się zalegalizować ostatecznie akta sprzedaży... Sędzia Popinot utrzymuje... Kwit... Ale... czemu to pytanie?
— Czemu zadaję podobne pytanie? Aby wiedzieć, czy pańskie dwieście czterdzieści tysięcy franków są u Roguina. Roguin był od tak dawna w przyjaźni z panem, mógł, przez skrupuł wobec pana, oddać je Claparonowi, w takim razie ocalałby pan z ładnego pasztetu! Ale jakiż ja głupi!... uwozi je razem z pieniędzmi Claparona, który, na szczęście, posłał na moje zlecenie tylko sto tysięcy franków na poczet kupna kancelarji... Nie mam kwitu; dałem mu je tak, jak powierzyłbym panu moją sakiewkę. Właściciele gruntów nie dostali ani szeląga, przed chwilą byli u mnie. Suma pańskiej pożyczki na grunty nie istniała ani dla pana ani dla pożyczającego; Roguin pożarł je jak i pańskich sto tysięcy... których... nie miał już oddawna. Tak więc, pańskie ostatnie sto