Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

Nie mogła ani obrócić szyi, ani wysunąć ręki, aby pociągnąć za dzwonek, który byłby wprawił w ruch kucharkę, trzech subjektów i chłopca z magazynu. Zdana na pastwę koszmaru, ciągnącego się dalej na jawie, zapomniała o córce śpiącej spokojnie w przyległym pokoju, od którego drzwi znajdowały się tuż koło stóp łóżka. Wreszcie krzyknęła: — Cezar! — i nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Zdawało się jej, że krzyknęła głośno to imię a wymówiła je tylko w myśli.
— Czyżby miał kochankę? Za głupi jest, ciągnęła, a przy tem zanadto kocha mnie na to. Czyż nie powiedział pani Roguin, że nigdy mnie nie zdradził nawet myślą. Ten człowiek, to chodząca uczciwość. Jeśli kto wart jest iść do nieba, to chyba on! Z czego on może się spowiadać? ot, baje coś trzypotrzy. Jak na rojalistę (którym został sam nie wiedząc czemu, daję słowo), nie robi parady ze swojem nabożeństwem. Biedaczek, idzie o ósmej pocichutku na mszę, tak jakby szedł do takiego domu. Boi się Boga dla samego Boga, piekło go tam nie straszy. Jakimż cudem miałby mieć kochankę? trzyma się mojej spódnicy, że aż mnie to nudzi czasem. Kocha mnie bardziej niż własne oko w głowie, dałby je sobie wyłupić dla mnie. Przez dziewiętnaście lat, nie zdarzyło mu się głosu podnieść, mówiąc do mnie. Córka idzie dopiero na drugiem miejscu... Ależ Cezarynka śpi tu obok... (Cezarynko! Cezarynko! Cezarynko!) Nie miał nigdy jednej myśli, żeby mi jej nie powiedział. Kiedy zachodził pod Marynarza, miał rację, mówiąc, że go poznam dopiero w praktyce. I niema go!... to coś nadzwyczajnego.
Obróciła z wysiłkiem głowę i spojrzała przelotnie na pokój, pełen owych malowniczych efektów nocnych, które stanowią rozpacz słownika i dadzą się wyłącznie wyrazić pędzlem rodzajowych malarzy. Skąd wziąć słów, aby oddać straszliwe zygzaki padających cieni, fantastyczne rzuty firanek wzdętych wiatrem, grę mdłego światła lampki nocnej snującego się po fałdach czerwonego perkalu, kontur sukni zwisającej z krzesła, słowem wszystkie te dzi-