Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

o sprzedanie za sześćdziesiąt tysięcy franków renty, czekał odpowiedzi.
— Cóż, drogi chłopcze, nie mogę, nadto jesteś zachlastany. Ragonowie i ja straciliśmy na tem po pięćdziesiąt tysięcy. Ci zacni ludzie sprzedali z mojej rady swoje akcje w kopalniach worczyńskich: poczuwam się do obowiązku, w razie straty, nie mówię zwrócić im kapitał, ale pomagać im, wspierać moją siostrzenicę i Cezarynę. Trzeba wam może będzie wszystkim chleba, znajdziecie go u mnie.
— Chleba, wuju?
— Ano tak, chleba. Oto więc, jak rzeczy stoją: nie wyłabudasz się. Z pięciu tysięcy sześciuset franków renty, mogę ująć cztery tysiące, aby je podzielić między was i Ragonów. Skoro przyjdzie katastrofa, znam Konstancję, będzie pracować jak wyrobnica, odmówi sobie wszystkiego, i ty także, Cezarze!
— Nie wszystko stracone, wuju.
— Nie patrzę na to tak jak ty.
— Dowiodę ci, że się mylisz.
— Nic mi nie sprawi większej przyjemności.
Birotteau pożegnał Pilleraulta bez odpowiedzi. Przyszedł szukać pociechy i otuchy, otrzymywał drugi cios, mniej silny wprawdzie niż pierwszy, ale, miast ugodzić go w głowę, trafiał w serce; serce było całem życiem tego biednego człowieka. Wrócił, zeszedłszy kilka schodów.
— Panie, rzekł zimno, Konstancja nie wie o niczem, niech pan zachowa przynajmniej sekret i niech pan prosi Ragonów, aby mi nie odejmowali w domu spokoju, którego potrzebuję aby walczyć przeciw nieszczęściu.
Pillerault skinął głową.
— Odwagi, Cezarze, dodał; widzę że masz do mnie urazę, ale kiedyś oddasz mi sprawiedliwość, wspominając żonę i córkę.
Zgnębiony wyrokiem wuja, w którym podziwiał niezwykłą jasność spojrzenia, Cezar spadł z całej wysokości nadziei w grząskie