Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.

Na szczęście, Popinot, który od miesiąca nie opuścił sklepu, a po nocach i w niedzielę nawet pracował w fabryce, nie widział ani Ragonów, ani Pilleraulta, ani stryja. Sypiał ledwie dwie godziny, biedne dziecko! miał tylko dwóch subjektów, w tempie zaś w jakiem szły rzeczy, trzebaby mu niebawem czterech. W handlu, chwila, sposobność, jest wszystkiem. Kto nie wskoczy na rumaka powodzenia czepiając się grzywy, chybia fortuny. Popinot powiadał sobie, iż miło będzie, za pół roku, powiedzieć wujostwu: „Wygrana! stoję na pewnych nogach“; miło będzie przynieść pryncypałowi, również za pół roku, trzydzieści lub czterdzieści tysięcy jako jego udział. Nie wiedział tedy nic o ucieczce Roguina, o klęskach i kłopotach Cezara, nie mógł się zdradzić wobec pani Birotteau. Anzelm przyrzekł Finotowi pięćset franków od wielkiego dziennika, a było ich dziesięć! trzysta od drugorzędnego dziennika, a było ich drugie dziesięć! jeżeli wspomną trzy razy na miesiąc o Esencji Kapilarnej. Finot ujrzał w tych ośmiu tysiącach franków trzy tysiące dla siebie, pierwszą stawkę, którą będzie mógł cisnąć na wielki i niezmierzony zielony stół spekulacji! Rzucił się tedy jak lew na przyjaciół, na znajomych; nie wychodził z redakcyj, wślizgiwał się rano do sypialni redaktorów, wieczór przebiegał kurytarze teatrów. „Pamiętaj, mój złoty, o mojej Esencji, mnie to w niczem nie dotyczy, sprawa koleżeńska, rozumiesz! Gaudissart, bajeczny kompan!“ To było pierwsze i ostatnie zdanie rozmowy. Czyhał na każdy kawałek wolnego miejsca w dziennikach, w których bazgrał artykuliki zrzekając się honorarjum na rzecz członków redakcji. Podstępny jak statysta który chce się wypchać na aktora, ruchliwy jak ulicznik zarabiający sześćdziesiąt franków miesięcznie, wypisywał przymilne listy, głaskał wszystkie próżnostki, oddawał potworne usługi naczelnym aby uzyskać wzmianki. Pieniądze, obiady, pochlebstwa, wszystko umiał zaprząc do swego celu. Przekupił, zapomocą biletów do teatru, robotników, którzy, koło północy, kończą skład, czerpiąc w potrzebie w drobnych wiadomościach, zawsze gotowej rezerwie