Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

wne zjawy, które przerażają wyobraźnię w chwili gdy zdolna jest jedynie odczuwać ból? Pani Birotteau miała wrażenie, że widzi silne światło w sąsiednim pokoju i zrazu przyszedł jej na myśl pożar; ale, kiedy spostrzegła czerwony fular, który jej się wydał kałużą rozlanej krwi, myśl jej pochłonęli wyłącznie złodzieje, zwłaszcza odkąd się jej zdało, iż w nieładzie mebli dostrzega śladów walki. Na wspomnienie sumy znajdującej się w kasie, strach zgasił zimną gorączkę koszmaru; rzuciła się przerażona, w koszuli, na środek pokoju, ratować męża, który w jej wyobraźni pasował się ze złodziejami.
— Cezar! Cezar! krzyknęła wreszcie głosem pełnym lęku.
Znalazła olejkarza na środku sąsiedniego pokoju, z łokciem w ręku i mierzącego powietrze, ale tak licho zawiniętego w zielony barchanowy szlafrok w czekoladowe groszki, iż nogi poczerwieniałe miał od zimna. Nie czuł tego, tak był zajęty. Kiedy Cezar obrócił się, aby spytać żony: — „Co takiego? czego chcesz, Kostusiu?“ mina jego, jak u ludzi pochłoniętych rachunkiem, była tak szalenie głupia, iż pani Birotteau zaczęła się śmiać.
— Mój Boże Cezarku, co z ciebie za figura! — rzekła. Czegóż zostawiasz mnie samą, nie uprzedziwszy mnie ani słowem? Mało nie umarłam ze strachu, nie wiedziałam co myśleć. Cóż ty tu robisz, rozpięty na cztery wiatry? Zakatarzysz się jak nieboskie stworzenie. Słyszysz, Birotteau?
— Tak duszko, już jestem, odparł olejkarz, wchodząc do pokoju.
— No chodźże się zagrzać, i powiedz mi co za giez cię ukąsił, odparła pani Birotteau, rozgarniając popiół na kominku i rozniecając coprędzej ogień. Skostniała jestem. Ależ byłam głupia, żeby się zrywać w koszuli! Doprawdy, myślałam, że cię mordują.
Kupiec postawił świecę na kominku, zawinął się w szlafrok i poszedł machinalnie poszukać dla żony flanelowej spódnicy.