Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

spostrzegł że zboczył na złą drogę; zatrzymał się, poczem, przerażony milczeniem, podjął: — Co do procentów, to...
— Tak, tak, rzekł bankier, to się da ułożyć, niech pan nie wątpi o mojej szczerej chęci usłużenia panu. Ale, pochłonięty jestem tyloma zajęciami — mam na głowie finanse Europy — Izba zabiera mi wszystkie wolne chwile — niech się pan tedy nie dziwi, że mnóstwo spraw przekazuję do rozpatrywania moim pomocnikom. Niech pan wstąpi, na dole, do brata mego Adolfa, niech mu pan wytłómaczy charakter zabezpieczenia; jeżeli uzna operację za możliwą, wróci pan z nim jutro albo pojutrze, w porze w której badam gruntownie sprawy, o piątej rano. Będziemy się czuli szczęśliwi i dumni iż pozyskaliśmy pańskie zaufanie, jesteś pan bowiem z rzędu tych konsekwetnych rojalistów, których można być politycznym wrogiem, ale których szacunek jest zawsze pochlebny...
— Panie, rzekł olejkarz podniecony tym oratorskim frazesem, jestem równie godny zaszczytu jaki pan mi czyni, co szczególnego i królewskiego faworu... Zasłużyłem nań, zasiadając w trybunale konsularnym i walcząc...
— Tak, rzekł bankier, reputacja jakiej pan zażywa jest najlepszym paszportem, panie Birotteau. Nie proponowałby pan sprawy, która byłaby nie do przyjęcia, może pan liczyć na naszą pomoc.
Pani Kellerowa, jedna z córek hrabiego de Gondreville, otworzyła drzwi, których Birotteau nie spostrzegł.
— Mój drogi, mam nadzieję, że cię zobaczę przed Izbą, rzekła.
— Druga godzina! wykrzyknął bankier, bitwa rozpoczęta. Wybaczy pan, chodzi o zwalenie ministerjum... Niech się pan zobaczy z bratem.
Odprowadził Cezara aż do drzwi i rzekł do jednego z lokajów: — Proszę zaprowadzić pana do pana Adolfa.
Poprzez labirynt schodów, którym go wiódł famulus do gabinetu mniej wspaniałego niż gabinet naczelnika firmy, ale bar-