Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdybyż chodziło tylko o to, rzekła Konstancja uśmiechając się.
Birotteau, z uczuciem wielkiej ulgi, szedł jak człowiek wypuszczony na wolność. Mimo to, odczuwał w sobie owo nieokreślone wyczerpanie, następujące po nadmiernych moralnych walkach, w których zużywa się więcej fluidu nerwowego, więcej woli, niż jej się powinno wydawać codzień: czerpie się poniekąd z kapitału swego istnienia. Birotteau już się postarzał.
Firma A. Popinot bardzo się zmieniła od dwóch miesięcy. Sklep był odmalowany. Przegrody lakierowane, pełne buteleczek, cieszyły oko każdego wytrawnego handlowca. Podłoga w sklepie zarzucona była papierem do pakowania. Magazyn zawierał beczułki oliwy rozmaitych firm, których zastępstwo zdobył Popinotowi oddany Gaudissart. Księgi handlowe, kasa, znajdowały się nad sklepem. Stara kucharka prowadziła gospodarstwo dla trzech subjektów i Popinota. Popinot, uwięziony w kącie sklepu, w oszklonym kantorze, pojawiał się w fartuchu, z płóciennemi ochraniaczami na rękawy, z piórem za uchem, o ile nie był pogrążony w stosach papierów. W chwili kiedy przyszedł Birotteau, otwierał właśnie pocztę, pełną zamówień i pokwitowań. Na słowa: — I cóż mój chłopcze? wyrzeczone przez dawnego pryncypała, podniósł głowę, zamknął na klucz swą budkę i podbiegł z radosnem okiem, z zaczerwienionym końcem nosa. W sklepie, którego drzwi były otwarte, nie paliło się.
— Bałem się, że pan nigdy nie przyjdzie, odparł Anzelm tonem pełnym uszanowania.
Nadbiegli subjekci, aby ujrzeć wielkiego człowieka Perfumerji, wice-mera ozdobionego Legją, wspólnika ich szefa. Te nieme hołdy pochlebiły olejkarzowi. Birotteau, niedawno tak mały u Kellerów, uczuł potrzebę naśladowania ich; pogładził się po brodzie, podniósł się z ważną miną na piętach, rzucając banalne zdania.
— I cóż, chłopcze, wstaje się rano? spytał.