Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

Do apartamentu wszedł poufale młody człowiek, którego krok, zdaleka rozpoznany przez pieękną Delfinę de Nucingen, przyprawił ją o żywy rumieniec.
Zień topry, mój troki te Marsay! rzekł baron de Nucingen, ziataj na mojem miescu; botobno jezd zdrażna dziszpa w poszegalni. Fiem dlaszego! gobalnie Fordżyńskie tają tfieście brodzent! Tostałem fłaśnie rachungi! Ma bani zto tysięcy wuntów rendy fiędzej, bani te Nudzinken.
— Wielki Boże! Ragonowie sprzedali swoje akcje! wykrzyknął Birotteau.
— Któż to są ci państwo? spytał młody elegant z uśmiechem.
Dag, rzekł pan de Nucingen obracając się, był bowiem już przy drzwiach, staje mi zię, sze te ozopy... Te Marsay, to ban Piroddo, dfój tosdafdza gdóry taje pale o grólefsgim brzebychu, i gdórego gról sropił gajalerem Lekii.
De Marsay podniósł lorynetkę i rzekł: — A, prawda, zdawało mi się, że ta fizys nie jest mi nieznana. Uperfumuje pan zatem swoje interesy jakimś szlachetnym kosmetykiem, naoliwi je...
Fiędz, dzi Rakonofie, ciągnął bankier, czyniąc grymas niezadowolenia, mieli u mnie rachuneg, tafałem im f rędze wordunę, i nie umieli dżegadź ani tnia tłuszej.
— Panie baronie, krzyknął Birotteau.
Nieborak znajdował, iż sprawa jego jest bardzo niejasna, i, nie żegnając baronowej ani de Marsay‘a, pobiegł za bankierem. Pan de Nucingen był na pierwszym stopniu, olejkarz dopędził go na dole kiedy wchodził do biur bankowych. Otwierając drzwi, pan de Nucingen ujrzał zrozpaczony gest biednej istoty która czuła iż zapada się w otchłań, i rzekł: — No fięc, rzedż ułoszona? ić ban to du Dilleda i bomóf s nim.
Birotteau sądził, iż może de Marsay ma wpływ na barona, pomknął po schodach z chyżością jaskółki, wślizgnął się do jadalni, gdzie baronowa i de Marsay musieli jeszcze się znajdować: zostawił Delfinę czekającą na kawę ze śmietanką. Ujrzał kawę stojącą na