Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

mi się przyda. Och, du Tillet, to człowiek zdolny zrozumieć Gobsecka. Du Tillet źle skończy kiedyś. Jeżeli jest, jak powiadają, manekinem starego Gobsecka, nie może zajść daleko. Gobseck siedzi w swojej sieci, przyczajony jak pająk który obszedł świat dokoła. Wcześniej czy później, fiut! lichwiarz połknie swego totumfackiego, jak ja tę szklankę wina. Tem lepiej! Du Tillet wypłatał mi sztuczkę... och! sztuczkę kryminalną.
Po dwóch godzinach strawionych na paplaninie bez sensu, Birotteau skierował się do drzwi widząc że ex-komiwojażer gotuje się opowiedzieć mu do końca przygodę pewnego reprezentanta ludu w Marsylji, zakochanego w aktorce która grała rolę w Pięknej Arsenie i którą rojalistyczny parter wygwizdał.
— Wstaje, rzekł Claparon, wychyla się z loży i powiada im... Wiesz pan, jak skończyła się ta sprawa?
— Żegnam pana, rzekł Birotteau.
— Niedługo mnie pan zobaczy, rzekł na rozstaniu Claparon. Pierwszy weksel Cayrona wrócił do mnie z protestem, dałem żyro, musiałem beknąć. Przyślę go panu, interesy przedewszystkiem.
Birotteau uczuł się w równym stopniu unicestwiony tą zimną i błazeńską uprzejmością, co twardością Kellera i niemiecką ironją Nucingena. Poufałość tego człowieka i jego głupie zwierzenia podgrzane szampańskiem skaziły duszę uczciwego kupca, który miał uczucie iż wychodzi z podejrzanego domu. Przebył schody, znalazł się na ulicy, nie wiedząc dokąd idzie. Szedł bulwarami, dobił ulicy St. Denis, przypomniał sobie pana Molineux i skierował się w jego stronę. Wszedł po brudnych i krętych schodach, na które niedawno wstępował szczęśliwy i dumny. Przypomniał sobie małostkową drapieżność kamienicznika i zadrżał na myśl iż przyjdzie mu go błagać. Jak wówczas, za pierwszej bytności wice-mera, kamienicznik siedział przy kominku, ale już trawił śniadanie; Birotteau przedstawił mu swą prośbę.
— Prolongować weksel na tysiąc dwieście franków? rzekł