podnosi oczy i odmawia, z pełnem rezygnacji skupieniem, w obecności wuja, córki i Popinota, wzniosłą modlitwę katolicką:
„Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię twoje, przyjdź królestwo twoje, bądź wola twoja na ziemi jak i w niebie, chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom, amen!“
Łzy napłynęły do oczu stoicznego Pilleraulta. Cezaryna, zrozpaczona, we łzach, oparła głowę na ramieniu Popinota, który stał blady i sztywny jak posąg.
O wpół do jedenastej, zostawili Cezara opiece żony i córki. W tej chwili, Celestyn, który, podczas owej tajemnej burzy, prowadził firmę, wszedł i zapukał do salonu. Słysząc jego krok, Cezaryna pobiegła otworzyć, nie chcąc aby widział rozpaczliwy stan pryncypała.
— W wieczornej poczcie, rzekł, był list z Tours, niedokładnie zaadresowany, co spowodowało opóźnienie. Domyśliłem się, że to od brata pana szefa, i nie otwarłem.
— Ojcze, wykrzyknęła Cezaryna, list od stryja z Tours.
— Och! jestem ocalony, zawołał Cezar. Bracie! bracie! rzekł, całując list.
„Kochany bracie, list twój sprawił mi najgłębsze zmartwienie; toteż, natychmiast po jego otrzymaniu, poszedłem ofiarować Bogu mszę świętą na twoją intencję, błagając go, na krew jego syna, naszego boskiego Odkupiciela, aby rzucił miłosierne spojrzenie na twoje niedole. W chwili gdy odmawiałem modlitwę Pro meo fratre Caesare, miałem oczy pełne łez myśląc o tobie, od którego, nieszczęściem, znajduję się tak daleko w chwilach kiedy musisz potrzebować braterskiej przyjaźni. Ale pomyślałem, iż szanowny i godny pan Pillerault zastąpi mnie bezwątpienia. Mój drogi Ce-