Wśród tej narady, oznajmiono pana de Vandenesse; książe wykrzyknął: — Oto wasz zbawca!
Pani Birotteau nie była obcą temu młodemu człowiekowi, który był u niej raz czy dwa razy w pogoni za owemi drobiazgami, często równie ważnemi jak wielkie rzeczy. Książe przedstawił instancje pana de La Billardière. Dowiadując się o nieszczęściu jakie dotknęło chrzestnego syna margrabiny d‘Uxlles, Vandenesse udał się natychmiast z panem de La Billardière do hrabiego de Fontaine, prosząc parnią Birotteau aby nań zaczekała. Hrabia de Fontaine był, jak La Billardière, przedstawicielem owej dzielnej prowincjonalnej szlachty, owych prawie nieznanych bohaterów Wandei. Birotteau nie był mu obcy, widywał go niegdyś w Królowej Róż. Ludzie, którzy przelali krew za sprawę królewską, zażywali w tej epoce przywilejów, które król trzymał w tajemnicy aby nie drażnić liberałów.
Pan de Fontaine, jeden z faworytów Ludwika XVIII, uchodził za człowieka posiadającego jego pełne zaufanie. Nietylko hrabia stanowczo przyrzekł posadę, ale udał się do księcia de Lenoncourt, wówczas na służbie, aby go prosić o chwilę audjencji na wieczór i wyjednać dla La Billardièra audjencję u Księcia-pana[1], który osobliwie lubił tego dawnego dyplomatę Wandei.
Tegoż wieczora, hrabia de Fontaine udał się z Tuilleryj do pani Birotteau, aby oznajmić że mąż jej, po ułożeniu się z wierzycielami, urzędownie otrzyma posadę z pensją półtrzecia tysiąca franków, w Kasie amortyzacyjnej, ile że wszystkie stanowiska w Domu Królewskim były w tym momencie obsadzone nadliczbową szlachtą, względem której dwór miał zobowiązania.
Sukces ten był tylko częścią zadań pani Birotteau. Biedna kobieta udała się na ulicę Św. Jezus, do Józefa Lebas. W czasie tej wyprawy, spotkała panią Roguin, w świetnym ekwipażu, widocznie jadącą za sprawunkami. Oczy jej i oczy pięknej rejentowej spot-
- ↑ Monsieur, tradycyjny tytuł brata królewskiego.