Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/287

Ta strona została uwierzytelniona.

Kupcy którzy spotykali Cezara, nie odnajdywali w nim ani śladu dawnego olejkarza. Obojętnym nasywały się głębokie refleksje nad upadkami ludzkiemi, na widok tego człowieka, na którego twarzy najczarniejsza zgryzota rozpostarła swoją żałobę; który zdawał się przeorany tem, co nigdy wprzód nie pojawiło się u niego, myślą! Nie każdy zdolny jest do takiej ruiny. Ludzie lekkomyślni, bez sumienia, którym wszystko jest obojętne, nigdy nie zdołają skupić w sobie obrazu takiej klęski. Jedna tylko religja wyciska osobliwe piętno na istotach upadłych; wierzą w przyszłość, w Opatrzność; jest w nich jakiś blask po którym można je poznać, wyraz świętej rezygnacji zmięszanej z nadzieją, przechodzący w odcień rozczulenia; świadomi są wszystkiego co stracili, jak anioł strącony, płaczący u bram nieba. Bankruci nie mogą pojawiać się na Giełdzie. Wygnany z kręgu uczciwości, Cezar był obrazem anioła, wzdychającego za przebaczeniem. Przez czternaście miesięcy, przejęty religijnemi myślami jakie obudził w nim jego upadek, Cezar odrzucał wszelką rozrywkę. Mimo iż pewny przyjaźni Ragonów, nie mógł się zdobyć na to, aby przyjść do nich na obiad, ani do Lebasów, ani do Matifatów, ani nawet do pana Vauquelin, mimo iż wszyscy ci ludzie skwapliwie chcieli w Cezarze uczcić niecodzienną cnotę. Cezar wolał siedzieć sam w pokoju niż spotkać spojrzenie wierzyciela. Najdelikatnejsze względy przyjaciół przypominały mu gorzko jego położenie. Konstancja i Cezaryna nie bywały nigdzie. W niedzielę i święta, jedyne dni kiedy były wolne, zachodziły, w porze mszy św., po Cezara, i, dopełniwszy obowiązków religijnych, dotrzymywały mu towarzystwa u wuja. Pillerault zapraszał księdza Loraux, którego słowo podtrzymywało Cezara w tem życiu prób i wówczas spędzali dzień w rodzinie. Dawny kupiec żelaza nadto był czuły na punkcie uczciwości, aby potępiać skrupuły Cezara. Toteż pomyślał o tem, aby pomnożyć liczbę osób, wśród których bankrut mógłby się pokazywać z jasnem czołem i niespuszczonem okiem.
W maju 1820, rodzinę tę, pasującą się z przeciwnościami,