klasy średniej. Szedł we wszystkiem kolejami rutyny; wszystkie sądy otrzymywał gotowe od kogoś i stosował je bez rozeznania. Ślepy ale dobry, mało inteligentny ale głęboko religijny, miał serce czyste. W tem sercu błyszczała jedna miłość, światło i siła jego życia: albowiem jego żądza splendorów, niedostatek wykształcenia, wszystko pochodziło z przywiązania do żony i córki.
Co do pani Cezarowej, liczącej wówczas trzydzieści siedm lat, była tak podobna do Wenus milońskiej, iż wszyscy którzy ją znali widzieli jej portret w tym pięknym posągu, świeżo przysłanym przez księcia de Rivière. W kilka miesięcy, zgryzoty zmieniły tak szybko jej olśniewającą białość, tak okrutnie wyżłobiły i zczerniły sinawy krąg w którym błyszczały piękne zielone oczy, iż robiła wrażenie starej madonny. Zachowała stale, wśród swoich nieszczęść, słodką pogodę, spojrzenie czyste choć smutne; niepodobna było nie widzieć w niej zawsze pięknej kobiety, o wejrzeniu statecznem i pełnem skromności. Na balu, jaki Cezar obmyślał, Konstancja miała zresztą cieszyć się ostatnim błyskiem swej urody.
Wszelka egzystencja ma swój szczytowy punkt, epokę w której działające przyczyny znajdują się w ścisłym związku z wynikami. To południe życia, w którem żywe siły równoważą się i objawiają w całym swoim blasku, jest powszechnem prawem nietylko żyjących istot, ale także miast, narodów, idej, instytucyj, handlów, przedsięwzięć, które, podobne szlachetnym rasom i dynastjom, rodzą się, wznoszą i upadają. Skąd pochodzi siła, z jaką ta linja wzrostu i opadu określa wszystko co żyje na ziemi? — śmierć bowiem nawet, ma, w czasach zarazy, swój rozwój, swoje omdlenie, nawroty i sen. Sam nasz glob nawet jest może tylko racą trwalszą od innych. Historja, opowiadając przyczyny wielkości i upadku wszystkiego co było na tym padole, mogłaby ostrzec człowieka o chwili w której winien powstrzymać swą czynność, ale ani zdobywcy, ani aktorzy, ani kobiety, ani autorowie nie słuchają jej zbawczego głosu.
Cezar Birotteau, mimo iż powinien był uważać się za człowieka który doszedł swego apogeum, brał ten czas wytchnienia
Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.