w grubych podkutych butach, przybywszy od nas ze wsi. Miałem za cały majątek jednego ludwika, którego mi dała chrzestna matka, nieboszczka margrabina d‘Uxelles, krewna obojga księstwa de Lenoncourt, którzy należą do naszych klientów. Toteż, modlę się co niedzielę za nią i za całą jej rodzinę; siostrzenicy jej, pani de Mortsauf, posyłam do Turenji wszystkie moje produkty. Zawsze mi stamtąd przychodzą jacyś klienci, naprzykład pan Vandenesse,[1], który bierze za tysiąc dwieście franków na rok. Gdyby człowiek nie był wdzięczny z serca, powinienby nim być bodaj z wyrachowania; ale tobie życzę dobrze bez ubocznej myśli, ze szczerej przyjaźni.
— Ach, panie pryncypale, pan ma, niech mi pan daruje wyrażenie, tęgą łepetę!
— Nie, mój chłopcze, nie, to nie wystarcza. Nie powiadam aby moja łepeta była gorsza od innych, ale miałem uczciwość, do kroćset, miałem statek, ale kochałem zawsze tylko moją żonę. Miłość, to djabelny motor: piękne słowo, którego użył wczoraj pan de Villèle na trybunie.
— Miłość! rzekł Popinot. Och, panie, czyżby...
— Patrz, patrz, stary Roguin sunie piechotą przez plac Ludwika XV, o ósmej rano! Co on tu może robić? pomyślał Cezar, zapominając o Popinocie i o esencji z orzechów.
Roguin, wysoki i tęgi mężczyzna o twarzy popryszczonej, o czole zbyt już wysokiem, włosach czarnych, nie był niegdyś pozbawiony wyrazu; był chwacki i młody, kiedy, z mizernego dependenta, wybił się na notarjusza; ale w tej chwili twarz jego zdradzała oczom bystrego spostrzegacza, niepokój i znużenie płynące z niezdrowych roskoszy. Skoro człowiek zanurzy się w bagnie wyuzdania, trudno aby twarz jego nie odbijała tego brudu; toteż zmarszczki, rumieńce miały u Roguina coś nieszlachetnego. W miejsce owego czystego blasku który prześwieca niejako przez skórę ludzi wstrzemięźliwych i daje im jakiś kwiat
- ↑ Córka Ewy etc.