trolą wytrawnego pełnomocnika. Lichwiarze nie polegają na nikim, chcą gwarancji; u nich okoliczności są wszystkiem; zimni jak lód kiedy nie potrzebują kogoś, stają się obleśni i gotowi do ustępstw kiedy ten sam człowiek okaże się potrzebny. Du Tillet znał olbrzymią mimo iż sekretną rolę odgrywaną na rynku paryskim przez Werbrustów i Gigonnetów, przez Palmę z dzielnicy Poissonière, prawie zawsze operujących do współki z Gobseckiem. Ofiarował tedy zabezpieczenie, każąc sobie wyznaczyć procent i żądając aby ci panowie użyli w swoich operacjach kapitału jaki im zostawił: zapewniał sobie w ten sposób stosunki. Towarzyszył panu Klemensowi Chardin des Lupeaulx[1] w podróży po Niemczech, która trwała przez czas Stu Dni, i wrócił z drugą Restauracją, raczej pomnożywszy czynniki swej fortuny niż fortunę samą. Wszedł w sekrety najtęższych rachmistrzów Paryża, zdobył przyjaźń człowieka którego miał nadzorować; ten zręczny krętacz obnażył mu bez osłonek sprężyny i prawoznawstwo wysokiej polityki. Du Tillet był jednym z tych umysłów które rozumieją w pół słowa, dokończył wykształcenia w tej podróży. Za powrotem, zastał panią Roguin wierną. Co do biednego rejenta, oczekiwał on Ferdynanda z niecierpliwością równą tej jaką okazywała jego żona: piękna Holenderka zrujnowała go na nowo. Du Tillet wziął na egzamin Piękną Holenderkę, ale nie mógł ustalić cyfry wydatków odpowiadających strwonionej sumie. Wówczas, du Tillet odkrył tajemnicę, jaką Sara Gobseck ukrywała tak starannie, jej szaloną miłość do Maksyma de Trailles, którego początki w karjerze występku i rozpusty zapowiadały to czem został, jednego z łajdaków politycznych potrzebnych każdemu dobremu rządowi. Gra zrobiła z Maksyma istną otchłań. Uczyniwszy to odkrycie, du Tillet zrozumiał nieczułość Gobseka. W tych okolicznościach, bankier du Tillet — stał się bowiem bankierem — gorąco radził Roguinowi aby zostawił sobie jakąś ucieczkę, wplątując najbogatszych swych klientów w interes w którym będzie
- ↑ Muza z zaścianka.