Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.

— Trzy tygodnie.
— Ile pan przeznacza bonifikacji robotnikom? rzekł Grindot.
— A ile mogą wynosić koszta?
— Architekt oblicza kosztorys nowej budowli ściśle co do centima, odparł młody człowiek; ale, ponieważ nie jest w moim zwyczaju pompować łyków... (przepraszam! drogi panie, wyrwało mi się to słowo...) muszę pana uprzedzić, że niepodobieństwem jest skalkulować przeróbki i odnowienia. Ledwie za tydzień będę mógł przedłożyć przybliżony kosztorys. Niech mi pan użyczy swego zaufania: będzie pan miał śliczne schody oświetlone z góry, ozdobione ładną sionką od ulicy, pod cokołem zaś...
— Zawsze ten cokół...
— Niech się pan nie niepokoi, znajdziemy miejsce na lóżkę odźwiernego. Apartamenty pańskie zaprojektuję, odnowię con amore. Tak, panie, celem moim jest sztuka a nie pieniądz! Czyż nie trzeba mi zdobyć rozgłosu aby się wybić? Wedle mnie, najlepiej jest nie układać się hurtem z dostawcami, ale starać się osiągnąć piękne wyniki przy małych środkach.
— Z takiemi poglądami, młody człowieku, rzekł Birotteau protekcjonalnie, wybijesz się.
— Zatem, podjął Grindot, niech się pan umawia oddzielnie z murarzami, malarzami, ślusarzami, z cieślą, stolarzem. Ja podejmuję się skontrolować ich rachunki; niech mi pan przyzna dwa tysiące honorarjum, to będzie pieniądz dobrze ulokowany. Zechce mi pan oddać do rozporządzenia mieszkanie jutro w południe i wskazać wykonawców.
— Ile mogą wynosić koszta, tak, na oko? rzekł Birotteau.
— Dziesięć do dwunastu tysięcy, odparł Grindot. Ale nie liczę w to umeblowania, zapewne zechce je pan odnowić. Poda mi pan adres swego tapicera, muszę się z nim porozumieć co do kolorów, aby osiągnąć całość w najlepszym smaku.
— Pan Braschon, ulica św. Antoniego, jest do mojej dyspozycji, rzekł perfumiarz przybierając minę książęcą.