Strona:PL Balzac - Historia wielkości i upadku Cezara Birotteau.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

Pani Birotteau wodziła za architektem niespokojną i błagalną twarzą, patrząc ze zgrozą i wskazując córce dziwaczne ruchy metra oraz przyrządów któremi Grindot zdejmował pomiary. W tych ruchach niby różdżki czarnoksięskiej dopatrywała się najgorszej wróżby, byłaby wolała ściany niższe, pokoje mniejsze, a nie śmiała wypytywać młodego człowieka o skutki tego czarnoksięstwa.
— Niech pani będzie spokojna, nic nie wyniosę, rzekł artysta z uśmiechem.
Cezaryna nie mogła się wstrzymać od uśmiechu.
— Panie, rzekła Konstancja błagalnym głosem, nie zauważywszy nawet żartu budowniczego, niech się pan stara być oszczędny; kiedyś potrafimy pana wynagrodzić.
Nim udał się do pana Molineux, właściciela sąsiedniego domu, Cezar pragnął wziąć od Roguina akt, jaki Aleksander Crottat miał przygotować w tym celu. Wychodząc, Birotteau ujrzał du Tilleta w oknie Roguina. Jakkolwiek stosunek dawnego subjekta z żoną rejenta czynił dość naturalną obecność du Tilleta, w godzinie w której gotowało się akta tyczące gruntów, Birotteau, mimo swej nadzwyczajnej ufności, zaniepokoił się. Ożywiona twarz du Tilleta zwiastowała dyskusję. — Czyżby on maczał palce w tym interesie? pytał sam siebie, pod wpływem obudzonej kupieckiej ostrożności. Podejrzenie przemknęło przez jego duszę jak błyskawica. Odwrócił się, ujrzał panią Roguin, obecność bankiera nie wydała mu się już tak podejrzaną. — Jednakże, gdyby Konstancja miała słuszność? pomyślał. Cóż za głupota zważać na babskie urojenia! Pomówię zresztą o tem jeszcze dziś rano z wujem. Z domu gdzie mieszka ten pan Molineux, na ulicę des Bourdonnais jest tylko parę kroków.
Podejrzliwy obserwator, kupiec, który w swojej karjerze spotkał paru hultajów, byłby ocalony; ale poprzednie koleje Cezara, jego ograniczenie mało zdatne nizać ogniwa indukcyj przez które rozumny człowiek docieka przyczyn, wszystko go zgubiło. Zastał