Strona:PL Balzac - Kawalerskie gospodarstwo.pdf/128

Ta strona została przepisana.

łał testament... przypuściwszy iż zrobił go poprzednio na rzecz Mąciwody...
Tutaj Max przerwał swemu seidowi temi słowy:
— Kiedy, przybywszy tutaj, słyszałem jak zabawiano się robieniem z twego nazwiska kalamburów, które prześladują waszą rodzinę od trzydziestu lat[1], zamknąłem buzię pierwszemu z żartownisiów, drogi Franciszku, i to tak gruntownie, iż, od tego czasu, nikt w całem Issoudun, przy mnie przynajmniej, nie wyjechał z tym konceptem. I oto, jak mi się odpłacasz: posługujesz się obelżywym przydomkiem dla określenia kobiety, do której wiesz że jestem przywiązany!
Nigdy Max nie wypowiedział się tak otwarcie o swoich stosunkach z osobą, którą Franciszek nazwał przed chwilą przydomkiem, dawanym jej przez całe Issoudun. Dawny więzień pontonów dosyć miał doświadczenia, kapitan grenadjerów gwardji dostatecznie wiedział co to jest honor, aby odgadnąć skąd pochodzi zła jego reputacja w mieście. Dlatego też, nigdy nie pozwolił nikomu odezwać się ani słowa o pannie Florze Brazier, wszechwładnej gospodyni-kochance Jana-Jakóba Rouget, tak energicznie nazwanej ścierką przez czcigodną panią Hochon. Zresztą, wszyscy znali zbyt dobrze drażliwość Maxa, aby wspomnieć mu o tym przedmiocie nim on zacznie pierwszy, on zaś nie zaczynał nigdy. Zbyt niebezpieczne było ściągnąć na siebie gniew Maxa lub podrażnić go, aby nawet najlepsi jego przyjaciele odważyli się żartować z Mąciwody. Kiedy raz, w przytomności majora Potel i kapitana Renard (oficerów z którymi łączyła go zażyła przyjaźń), wszczęto rozmowę o stosunkach Maxa z tą dziewczyną, Potel odpowiedział:
— Jeżeli jest naturalnym bratem Jana-Jakóba Rouget, cóż złego, że u niego mieszka?

— Zresztą, dodał kapitan Renard, ostatecznie, ta dziewczyna to królewski kąsek: gdyby nawet z nią pofiglował, gdzież tu zbrod-

  1. Hochon w połączeniu z pewnemi słowami brzmi cochon (Świnia).