Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/110

Ta strona została przepisana.

sów, że twoi koledzy pękną z zazdrości. Werbrust, Palma, Gigonnet, moi koledzy, powierzą ci swoje wywłaszczenia, a sam Bóg wie ile ich mają! Będziesz miał w ten sposób dwie klijentele, tę którą kupujesz i tę którą ja ci dam. Powinienbyś właściwie dać mi piętnaście procent od moich stu pięćdziesięciu tysięcy.
— Niech będzie, ale nie więcej, rzekłem ze stanowczością człowieka, który nie pójdzie ani na krok dalej.
Stary Gobseck złagodniał, wydawał się ze mnie zadowolony.
— Zapłacę sam, dodał, twemu pryncypałowi, tak aby się dobrze zabezpieczyć na wartości i na kaucji.
— Och, rękojmie jakie pan chce.
— A potem, pokryjesz moją sumę w piętnastu wekslach podpisanych in blanco, każdy na sumę dziesięciu tysięcy franków.
— Dobrze, byleby to podwójne pokrycie zostało stwierdzone.
— Nie! przerwał Gobseck. Dlaczego chcesz, abym ja miał więcej zaufania do ciebie, niż ty do mnie?
Zamilkłem.
— I będziesz, dodał dobrodusznym tonem, prowadził moje sprawy nie żądając honorarjów, dopóki będę żył, nieprawdaż?
— Dobrze, pod warunkiem abym nie musiał wykładać żadnych kosztów.
— Słusznie, odparł. Ale, ale, dodał starzec,