Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/118

Ta strona została przepisana.

świetniejszej młodzieży? Grywam do spółki z księciem i ambasadorem których pan zna. Moje dochody są w Londynie, Karlsbadzie, Baden, w Bath. Czyż to nie jest najwspanialszy przemysł?
— Prawda.
— Robicie ze mnie gąbkę, do kroćset, pozwalacie mi spęcznieć w salonach, aby mnie wycisnąć w krytycznych chwilach, ale wy jesteście także gąbki, i śmierć was wyciśnie.
— Możebne.
— Gdyby nie marnotrawcy, cóżby się z wami stało? We dwóch jesteśmy jak dusza i ciało.
— Słusznie.
— No, podajmy sobie ręce, mój stary ojczulku Gobseck, i bądź wspaniałomyślny, jeżeli to jest prawdziwe, słuszne i możebne.
— Przychodzi pan do mnie, odparł zimno lichwiarz, panieważ Girard, Palma, Werbrust i Gigonet dławią się od pańskich weksli, które ofiarowują wszędzie z pięćdziesięcioma procentami straty; otóż, ponieważ prawdopodobnie dali za nie jedynie połowę wartości, nie są warte ani dwadzieścia pięć procent. Sługa uniżony. Czy mogę, po sprawiedliwości, ciągnął Gobseck, pożyczyć bodaj szeląga człowiekowi, który winien jest trzydzieści tysięcy franków a nie ma ani grosza? Przegrał pan przedwczoraj dziesięć tysięcy franków na balu u barona Nucingen.
— Panie, odparł hrabia mierząc starca oczyma z rzadką bezczelnością, moje sprawy pana nic nie obchodzą. Komu dano termin, nie jest nic winien.