Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/138

Ta strona została przepisana.

— Może właśnie, jak dzieci, wiedzą dobrze czego chcą.
Hrabina zarumieniła się. Żałowałem niemal tej odpowiedzi godnej Gobsecka.
— Ależ, rzekłem aby odmienić rozmowę, niepodobna przecież aby pan de Restaud był wciąż sam.
— Najstarszy syn jest przy nim, rzekła.
Daremnie przyglądałem się hrabinie, tym razem nie zarumieniła się już; miałem wrażenie, że zacięła się w postanowieniu nie dopuszczenia mnie do swych tajemnic.
— Powinna pani zrozumieć, że krok mój nie jest niedyskrecją, rzekłem. Pobudką jego są ważne interesy...
Zagryzłem wargi, czując że wszedłem na fałszywą drogę. Toteż hrabina natychmiast skorzystała z mej omyłki.
— Moje interesy a interesy męża, to jedno, rzekła. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby pan powierzył mnie...
— Rzecz, która mnie sprowadza, tyczy jedynie pana hrabiego, odparłem stanowczo.
— Każę go uprzedzić, że pan się pragnie z nim widzieć.
Uprzejmy ton, wyraz jaki przybrała wymawiając te słowa, nie zwiodły mnie, odgadłem że za nic nie dopuści mnie do męża. Rozmawiałem przez chwilę o rzeczach obojętnych aby móc obserwować hrabinę; ale, jak wszystkie kobiety które ułożyły sobie plan, umiała udawać z ową rzadką