Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/146

Ta strona została przepisana.

Czy sadzisz, że można sobie tak drwić ze mnie? Idź po niego natychmiast i przyprowadź go. Jeśli nie wypełnisz moich rozkazów, sam wstanę i pójdę...
— Proszę pani, rzekł lokaj wychodząc, słyszała pani pana hrabiego, co ja mam robić?
— Udasz, że idziesz do adwokata i wrócisz, panu powiedzieć, że jego pełnomocnik wyjechał o czterdzieści mil stąd, dla ważnego procesu. Dodasz, że spodziewają się go z powrotem z końcem tygodnia.
— Chorzy zawsze się łudzą co do swego stanu, pomyślała hrabina, będzie czekał tego powrotu. Lekarz oświadczył w wilję, że nie sądzi aby hrabia doczekał wieczora.
Kiedy, w dwie godziny później, lokaj przyniósł panu tę rozpaczliwą odpowiedź, chory zdawał się bardzo niespokojny.
— Mój Boże, mój Boże, powtarzał wiele razy, w Tobie jedynie pokładam mą ufność.
Patrzał długo na syna, w końcu rzekł słabym głosem:
— Erneście, moje dziecko, jesteś bardzo młody; ale masz dobre serce i rozumiesz z pewnością świętość przyrzeczenia danego umierającemu ojcu. Czy czujesz się zdolny zachować tajemnicę, zagrzebać ją w sobie tak, aby nawet matka się jej nie domyślała? Dzisiaj, mój synu, jedynie tobie mogę: zawierzyć w tym domu. Nie zdradzisz mego zaufania?
— Nie, ojcze.