— A więc, Erneście, za chwilę wręczę ci zapieczętowaną paczkę, własność pana Derville. Schowasz ją tak, aby nikt nie wiedział że jest u ciebie, wymkniesz się z domu i rzucisz ją w skrzynkę pocztową na rogu.
— Tak, ojcze.
— Mogę liczyć na ciebie?
— Tak, ojcze.
— Uściskaj mnie. Czynisz mi w ten sposób śmierć mniej gorzką, moje drogie dziecko. Za kilka lat, zrozumiesz wagę tej tajemnicy, wówczas znajdziesz hojną nagrodę za twą zręczność i wiarę; wówczas dowiesz się jak cię kochałem. Zostaw mnie samego na chwilę i nie pozwól wchodzić tu nikomu.
Ernest wyszedł i ujrzał matkę stojącą w salonie.
— Erneście, rzekła, chodź tutaj.
Usiadła pociągając syna na swoje kolana, i, przycisnąwszy go z siłą do serca, ucałowała go.
— Erneście, ojciec mówił coś do ciebie.
— Tak, mamo.
— Co ci powiedział?
— Nie mogę powtórzyć, mamo.
— Och, moje drogie dziecko, wykrzyknęła hrabina ściskając go z uniesieniem, jak mnie cieszy ta twoja delikatność! Nigdy nie kłamać, zostać wiernym słowu, to dwie zasady, których nie trzeba nigdy zapominać.
— Och! jakaś ty piękna, mamo! Tyś z pewnością nigdy nie skłamała, jestem tego pewny.
Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/147
Ta strona została przepisana.