Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/149

Ta strona została przepisana.

na hrabinie; stała nieruchoma, wpół martwa. Mąż był tak blady i wyniszczony, jakgdyby wyszedł z grobu.
— Zatrułaś życie moje zgryzotą, a teraz chcesz zatruć moją śmierć, opętać mego syna, uczynić zeń niegodziwca! krzyknął chrapliwym głosem.
Hrabina rzuciła się do stóp umierającego, którego te ostatnie wzruszenia uczyniły niemal wstrętnym. Zalała się łzami:
— Łaski! Łaski! krzyknęła.
— Czy ty miałaś litość dla mnie? spytał. Pozwoliłem ci pożreć twój majątek, chcesz teraz pożreć mój, zrujnować mego syna!
— Więc dobrze, tak, bądź bez litości dla mnie, bądź nieubłagany, rzekła, ale dzieci! Skaż swoją wdowę na życie w klasztorze, usłucham, odpokutuję moje błędy względem ciebie jak tylko mi rozkażesz, ale niech dzieci będą szczęśliwe! Och! dzieci! dzieci!
— Mam tylko jedno dziecko, odparł hrabia wyciągając rozpaczliwym gestem wychudłą dłoń do syna.
— Przebacz mi! Ja żałuję, żałuję!.. krzyczała hrabina obejmując wilgotne nogi męża.
Łkania nie pozwalały jej mówić, jedynie bezładne oderwane słowa wychodziły ze spieczonego gardła.
— Po tem coś zleciła Ernestowi, ty śmiesz mówić o żalu, rzekł umierający, który, szarpnąwszy nogą, obalił hrabinę. Brzydzisz mnie, dodał z obo-