Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/153

Ta strona została przepisana.

męża płaczącą gorącemi łzami. Gobseck wyszedł za mną. Kiedyśmy się znaleźli na ulicy, odsunąłem się od niego; ale on podszedł do mnie, objął mnie owem głębokiem spojrzeniem jakiem umie przenikać serca, i rzekł swoim cichym głosem, dźwięczącym dziwnie ostro:
— Ty chcesz mnie sądzić?
Od tego czasu, widywaliśmy się rzadko. Gobseck wynajął pałac hrabiego, spędza lato w jego majątku, gra wielkiego pana, buduje folwarki, naprawia młyny, drogi, sadzi drzewa. Jednego dnia, spotkałem go w Tuillerjach.
— Hrabina prowadzi życie heroiczne, rzekłem. Poświęciła się cała dzieciom i wychowuje je wybornie. Najstarszy jest przemiły chłopiec...
— Możebne.
— Ale, rzekłem, czyżby pan nie powinien pomóc Ernestowi?
— Pomóc Ernestowi! wykrzyknął Gobseck. Nie, nie. Nieszczęście jest naszym najlepszym nauczycielem; nieszczęście nauczy go wartości pieniędzy, ludzi i kobiet. Niech żegluje po morzu paryskiem! skoro się stanie dobrym sternikiem, damy mu statek.
Pożegnałem go, nie próbując sobie tłómaczyć sensu tych słów. Mimo iż pan de Restaud, któremu matka zaszczepiła niechęć do mnie, daleki jest od szukania u mnie rady, poszedłem w zeszłym tygodniu do Gobsecka powiedzieć o miłości Ernesta do panny Kamilli i nalegać nań aby dopełnił swego mandatu, wobec tego iż młody hrabia do-