Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/157

Ta strona została przepisana.

się, że ją nazywają Drętwa[1], ładna jest jak anioł, wyszukaj ją, Grocjuszu. Jesteś wykonawcą mego testamentu, bierz co zechcesz, jedz: są tu pasztety strassburskie, worki kawy, cukier, złote łyżki. Daj ten serwis swojej żonie, to prawdziwy Odlot. Ale komu brylanty? Zażywasz tabakę, chłopcze? mam tu tabakę, sprzedaj ją w Hamburgu, zarobisz pół procent zwyżki. Słowem, mam wszystko i wszystko trzeba rzucić! No, ojczulku Gobseck, bez słabości, bądź sobą.
Usiadł na łóżku, twarz jego zarysowała się ostro na poduszce jakby była z bronzu; wyciągnął suche ramię i kościstą rękę na kołdrę którą ścisnął jakgdyby chciał się przytrzymać; popatrzał na kominek zimny jak jego metaliczne oko, i umarł z całą świadomością. Patrzyliśmy nań, odźwierna, inwalida i ja: wydał mi się podobny do owych starych surowych Rzymian, których Lethiere odmalował za konsulami na płótnie pod tytułem Śmierć dzieci Brutusa.
— Czort nie człowiek, rzekł inwalida w swojej żołnierskiej gwarze.

Ja słuchałem jeszcze fantastycznego inwentarza bogactw, które wyliczał umierający, i spojrzenie moje, biegnące za jego spojrzeniem, utkwiło w kupie popiołu, której wielkość mnie uderzyła. Wziąłem szczypce, i kiedy je tam utopiłem, uderzyłem o stos złota i srebra, narosły zapewne w czasie choroby z wpływów pieniężnych, których nie

  1. Blaski i nędze życia kurtyzany.