Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/158

Ta strona została przepisana.

miał siły schować, a zbyt był nieufny aby je posłać do banku.
— Biegnijcie do sędziego pokoju, rzekłem do starego inwalidy, aby tu jaknajprędzej przyłożono pieczęcie.
Uderzony ostatniemi słowami Gobsecka, oraz tem co mi świeżo mówiła odźwierna, wziąłem klucze od pokojów na pierwszem i drugiem piętrze i poszedłem tam zajrzeć. W pierwszym pokoju do którego wszedłem, znalazłem wytłómaczenie słów, które brałem za majaczenie. Ujrzałem owoce skąpstwa, któremu został już tylko ten bezmyślny instynkt tak często spotykany u sknerów na prowincji. W pokoju przyległym do tego w którym Gobseck zmarł, znajdowały się zgniłe pasztety, mnóstwo wszelkiego rodzaju wiktuałów, nawet skorupiaki i ryby morskie pokryte pleśnią i zabijające wręcz swemi wyziewami. Wszędzie roiło się od owadów i robaków. Te świeże podarki walały się wśród pudeł wszelkiego rodzaju, skrzyń herbaty, worków kawy. Na kominku, w srebrnej wazie, znajdowały się zawiadomienia o towarach przybyłych pod jego nazwiskiem do Hawru, paki bawełny, cukru, beczki rumu, kawa, indygo, tytoń, cały bazar towarów kolonialnych! Pokój ten był zawalony meblami, srebrem, lampami, wazonami, książkami, cennemi sztychami zwiniętemi w rulony, osobliwościami. Może ta olbrzymia ilość wartościowych przedmiotów nie pochodziła z samych podatków, może to były niewykupione fanty, które mu zostały. Ujrzałem puzdra z herbami lub litera-