Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/163

Ta strona została przepisana.
Pani Zulmie Carraud.
Czyż nie tobie, pani, której niepospolita i rzetelna inteligencja jest prawdziwym skarbem dla twoich przyjaciół, tobie która jesteś dla mnie zarazem całą publicznością i najpobłażliwszą siostrą, winienem był poświęcić to dzieło? Racz je przyjąć jako dowód przyjaźni, z której jestem dumny. Ty i kilka dusz, pięknych jak twoja, zrozumieją moją myśl, czytając Bank Nucingena złączony z Cesarem Birotteau. W tym kontraście czyż nie mieści się cała nauka społeczna?
De Balzac.

Wiadomo jak cienkie są przepierzenia, rozdzielające separatki w najwykwintniejszych restauracjach paryskich. U Very’ego naprzykład, największy salon podzielony jest na pół przepierzeniem, które wyjmuje się i wstawia dowoli. Scena niniejsza nie rozgrywała się tam, ale w przyzwoitem miejscu, którego nie wypada mi nazwać. Było nas dwoje, powiem tedy jak pan Prud’homme u Henryka Monnier: „Nie chciałbym jej skompromitować“. Delektowaliśmy się obiadkiem rozkosznym pod każdym względem, w saloniku, gdzie, zauważywszy cienkość ścianki, rozmawialiśmy pocichu. Doczekaliśmy pieczystego nie mając sąsiadów w przyległej sali, gdzie słyszeliśmy jedynie trzaskanie ognia.