Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/167

Ta strona została przepisana.

to pokaże, Bixiou zaczął mówić. Usłyszeliśmy wówczas jedną z owych piekielnych improwizacji, które zyskały temu artyście reputację u pewnych zużytych dusz; a monolog ten, mimo że często przerywany, poniechany i rozpoczynany na nowo, utrwalił się w stenogramie mej pamięci. Poglądy i ich forma, wszystko tu jest poza ramą literatury. Ale bo też to było istne potpourri rzeczy posępnych, malujące naszą epokę, której powinnoby się opowiadać jedynie podobne historję. Zresztą odpowiedzialność zostawiam głównemu narratorowi. Mimika, gesty, w połączeniu z częstemi zmianami głosu jakiemi Bixiou malował swoje figury, musiały być doskonałe, bo trzej słuchacze wydawali bezwiednie krzyki uznania oraz pomruki radości.
— I Rastignac odmówił ci? spytał Blondet Finota.
— Kategorycznie.
— Aleś ty mu zagroził dziennikiem, spytał Bixiou.
— Zaczął się śmiać, odparł Finot.
— Rastignac jest w prostej linji spadkobiercą nieboszczyka de Marsaya, zrobi karjerę w polityce, jak zrobił ją w życiu, rzekł Blondet.
— Ale jak on zrobił majątek? spytał Couture. W roku 1819 mieszkał ze sławnym Bianchonem w nędznym pensjonacie w dzielnicy łacińskiej; rodzina jego jadła pieczone chrabąszcze i piła wodę aby mu móc posyłać sto franków miesiącznie; folwarczek jego ojca nie był wart ani tysiąca talarów; miał dwie siostry i brata na karku, a dziś...