Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/175

Ta strona została przepisana.

zastawiać pułapki naszej uczciwości, rzekł dobrodusznie Blondet.
— Haha! mój chłopcze, rzekł Bixiou klepiąc go po głowie, odbijasz się przy szampańskiem.
— No, na świętego Akcjonarjusza, rzekł Couture, opowiadajże raz.
— Już miałem zacząć, odparł Bixiou, ale ty swoją klątwą sprowadzasz mnie do zakończenia.
— Są więc akcjonarjusze w twojej historji, spytał Finot.
— Krezusy tacy jak twoi, odparł Bixiou.
— Zdaje mi się, rzekł Finot chłodno, że powinienbyś mieć niejakie względy dla przyjaciela, u którego znajdujesz w potrzebie pięćset franków...
— Garson! krzyknął Bixiou.
— Czego chcesz od garsona? spytał Blondet.
— Pięćset franków aby je oddać Finotowi, aby oswobodzić mój język i podrzeć moją wdzięczność.
— Gadajże swoją historję, rzekł Finot udając że się śmieje.
— Jesteście świadkami, rzekł Bixiou, że nie jestem niewolnikiem tego pyszałka, który myśli że moje milczenie warte jest tylko pięćset franków! Nie będziesz nigdy ministrem, jeżeli nie umiesz taksować sumień. A więc, dobrze, rzekł pieszczotliwie, mój poczciwy Finot, opowiem historję nie wymieniając osób i skwitujemy się.
— Udowodni nam, rzekł Couture z uśmiechem, że to Nucingen dał majątek Rastignakowi.
— Nie tak źle trafiłeś jak sądzisz, odparł Bi-