Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/191

Ta strona została przepisana.

„Mój drogi chłopcze, rzekł d’Aiglemont, renta dochodzi do pari; sprzedaj swoją rentę, ja właśnie sprzedałem moją i mojej żony. Nucingen wziął wszystkie moje kapitały i daje mi sześć od sta: zrób jak ja, będziesz miał jeden procent więcej, a ten jeden procent pozwoli ci żyć zupełnie wygodnie“. W trzy dni później, Godfryd żył wygodnie. Dochody były w zupełnej równowadze z jego zbytkiem, szczęście jego było zupełne. Gdy by można wszystkich młodych ludzi w Paryżu zapytać jednem słowem — jak, zdaje się, będzie się praktykowało w dniu sądu ostatecznego z miljardami pokoleń, które się paprały na wszystkich globach jako gwardziści narodowi czy jako dzicy — i spytać ich, czy szczęście dwudziestosześcioletniego młodzieńca nie polega na tem aby się przejeżdżać konno, w tilbury, lub w kabrjolecie z tygrysem małym jak pięść, świeżym i różowym jak Toby, Joby, Paddy; aby mieć wieczorem, za dwanaście franków, bardzo przyzwoity ekwipaż; pokazywać się wystrojonym w duchu praw kostjumowych rządzących godziną ósmą, południem, czwartą i wieczorem; być dobrze przyjmowanym we wszystkich ambasadach i zbierać tam znikome kwiaty kosmopolitycznych i zdawkowych przyjaźni; być dość przystojnym, dobrze nosić swoje nazwisko, swój frak i swoją głowę; mieszkać w ślicznej antresolce, urządzonej tak właśnie jak była urządzona antresola przy quai Malaquais; móc zapraszać przyjaciół do Rocher de Cancale nie radząc się wprzódy swojej sakiewki i nie być