Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/197

Ta strona została przepisana.

wiłem sobie właśnie, że, miast drżeć w każdej chwili o swoje szczęście, wsuwać z trudem jakieś słówko w nieuważne ucho, śledzić w Operze czy we włosach tkwi kwiat biały czy czerwony, czy w Lasku rączka w rękawiczce spoczywa na szybie powozu jak się to praktykuje na Corso w Medjolanie; miast kraść kąsek ciastka za drzwiami jak lokaj który dopija butelki; miast zużywać swą inteligencję na doręczanie i odbieranie listów jak posłaniec, miast otrzymywać bezmiar czułości w dwóch wierszach, mieć pięć tomów in-foljo do przeczytania dziś a dwa arkusze jutro, co jest męczące, miast włóczyć się po wyrwach i zaroślach, lepiej byłoby poddać się uroczej miłości, której tak zazdrościł J. J. Rousseau, pokochać całkiem poprostu młodą osóbką jak Izaura, z zamiarem uczynienia z niej swojej żony, o ile, w czasie wymiany uczuć, serca nadadzą się sobie; słowem, stać się Werterem szczęśliwym! — Głupstwo nie gorsze od innych, rzekł Rastignac poważnie. Na twojem miejscu zanurzyłbym się może w upojeniach tego ascetyzmu, jest nowy, oryginalny i niekosztowny. Twoja monna Liza jest słodka, ale głupia jak baletowa muzyka, uprzedzam cię o tem.
Sposób, w jaki Rastignac wyrzekł te ostatnie słowa, obudził w Godfrydzie podejrzenie, że przyjaciel ma interes w tem aby go zniechęcić; jako ex-dyplomata zwietrzył w nim rywala. Chybione powołania odciskają się na całej egzystencji. Godfryd rozkochał się tak gruntownie w pannie Izaurze d’Aldrigger, że Rastignac podszedł do rosłej