Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/200

Ta strona została przepisana.

wszystkie patryarchalne cnoty jakie posiada Germanja, mówiąc utartym stylem. Miała lica jeszcze świeże, czerwone na kościach policzkowych jak u lalki norymberskiej, zalotne loczki na skroniach, wyzywające oczy, ani śladu siwych włosów, szczupłą talję której pretensje uwydatniały się w sukniach z gorsetem. Miała na czole i na skroniach parę mimowolnych zmarszczek, które byłaby rada, jak Ninon, wypędzić na pięty; ale zmarszczki upierały się kreślić swoje zygzaki w najbardziej widocznych miejscach. Koniec nosa zaczynał czerwienieć, co było dla niej tem przykrzejsze, iż nos harmonizował wówczas z kolorem policzków. Jedynaczka ta, psuta przez rodziców, psuta przez męża, psuta przez cały Strassburg i wciąż psuta przez córki które ją ubóstwiały, baronowa pozwalała sobie na różowy kolor, na krótką spódniczkę, na kokardkę u gorsetu rysującego jej kibić. Kiedy Paryżanin widzi baronową przechodzącą bulwarem, uśmiecha się krytycznie, nie dopuszczając, jak dzisiejsze sądy przysięgłych, okoliczności łagodzących w bratobójstwie! Kpiarz jest zawsze istotą powierzchowną i tem samem okrutną; ten cymbał nie bierze zupełnie w rachubę cząstki, jaka przypada społeczeństwu w śmieszności z której się śmieje, natura bowiem stworzyła tylko bydlęta, a głupców zawdzięczamy cywilizacji.
— Co mnie zachwyca w tym Bixiou, rzekł Blondet, to że jest z jednej sztuki: kiedy nie drwi z innych, kpi z samego siebie.
— Blondet, zapłacę ci za to, rzekł Bixiou chy-