Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/222

Ta strona została przepisana.

nie jego mogło dać Malwinie domyślenia. Słowa jego tak głęboko zapadły w jej inteligencję, gdzie właśnie Rastignac chciał trafić, że jeszcze nazajutrz myślała o tem, nadaremnie szukając przyczyn tej przestrogi.
— Nie widzę, w tych wszystkich szmermelach które nam puszczasz, nic, coby miało związek z początkami fortuny Rastignaka. Bierzesz nas za Matifatów pomnożonych przez sześć butelek szampana, wykrzyknął Couture.
— Już jesteśmy, wykrzyknął Bixiou. Szliście z biegiem wszystkich strumyczków, które stworzyły owych czterdzieści tysięcy franków renty, dziś budzących tyle zazdrości! Rastignac trzymał w tej chwili nitkę wszystkich tych egzystencji.
— Desroches, Matifat, Beaudenord, d’Aldriggerowie, d’Aiglemont.
— I stu innych!.. rzekł Bixiou.
— No! A to jak? wykrzyknął Finot. Wiem wiele rzeczy, a nie widzę klucza tej zagadki.
— Blondet opowiedział wam z grubsza pierwsze dwie likwidacje Nucingena, oto trzecia ze szczegółami, podjął Bixiou. Od czasu pokoju w r. 1815, Nucingen zrozumiał to, co my rozumiemy dopiero dziś: że pieniądz jest potęgą jedynie wówczas, kiedy się znajduje w ogromnem skupieniu. Zazdrościł tajemnie Rotszyldom. Miał pięć miljonów, chciał mieć dziesięć! Z dziesięcioma miljonami wiedział że potrafi zrobić trzydzieści, a z pięcioma miałby tylko piętnaście. Postanowił tedy przeprowadzić trzecią likwidację! Ten wielki człowiek umyślił spłacić wierzycieli fikcyjnemi walorami, zatrzymując ich pieniądze.