Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/25

Ta strona została przepisana.

lęknioną minkę młodej osoby, której twarz z pierwszego rzutu oka wydała mu się głupia, wzięcie bez wdzięku, całość odstręczająca a minki bardzo śmieszne. Już przepadł. Przeniesiony z prowincji do Paryża, miał opaść z gorączkowej egzystencji paryskiej w zimne życie prowincjonalne, gdyby nie jedno zdanie, które obiło mu się o uszy i przejęło go nagle wzruszeniem, podobnem temu, o jakieby go przyprawił jakiś oryginalny motyw wśród przegrywek nudnej opery.
— Wszak pan był wczoraj u pani de Beauseant? rzekła stara dama do głowy prowincjonalnej dynastji.
— Byłem dziś rano, odparł. Zastałem ją bardzo smutną i tak cierpiącą, że nie mogłem jej namówić do nas na jutro na obiad.
— U pani de Champignelles? wykrzyknęła, stara dama z odcieniem zdumienia.
— U mojej żony, rzekł spokojnie szlachcic. Czyż pani de Beauseant nie wiedzie się z domu burgundzkiego? Po kądzieli, to prawda, ale ostatecznie to nazwisko pokrywa wszystko. Moja żona bardzo ma dużo sympatji do wicehrabiny, a biedna, kobieta żyje tak długo samotnie, że...
Wymawiając ostatnie słowa, margrabia de Champignelles spoglądał spokojnie i chłodno po osobach, które słuchały przyglądając mu się; ale prawie niepodobna było zgadnąć, czy on robi ustępstwo dla nieszczęść czy dla szlachectwa pani de Beauseant, czy mu pochlebia przyjmować ją u siebie, czy też chce przez dumę zmusić miej —