żnych to zuchwałych, zdumiewającą mieszaninę kokieterji i naiwności!
— Pani, wykrzyknął z cicha Gaston, zna pani mój błąd, ale nie zna pani moich zbrodni. Gdyby pani wiedziała, z jakiem szczęściem...
— Niech pan uważa, rzekła podnosząc tajemniczym gestem paluszek do nosa, który musnęła lekko; poczem, drugą ręką, uczyniła gest jakby do dzwonka.
Ten ładny ruch, ta pełna wdzięku groźba, obudziły zapewne smutną myśl, wspomnienie szczęśliwych chwil życia, czas gdy wszystko mogło być tylko urokiem i tylko rozkoszą, gdy szczęście usprawiedliwiało kaprysy jej myśli, tak jak dawało powab najdrobniejszemu jej ruchowi. Zmarszczyła czoło, twarz jej, tak słodka w blasku świec, przybrała posępny wyraz; popatrzała na pana de Nueil z powagą wolną od chłodu i rzekła jak kobieta głęboko przejęta znaczeniem swoich słów:
— Wszystko to jest bardzo niedorzeczne! Był czas, gdy miałam prawo być wesoła do szaleństwa; gdy byłabym mogła śmiać się z panem i przyjąć pana bez obawy; ale dziś, życie moje zmieniło się bardzo, nie jestem już panią swoich uczynków, muszę się nad niemi zastanawiać. Jakiemu uczuciu zawdzięczam pańskie odwiedziny? Czy to ciekawość? W takim razie płacę bardzo drogo kruchą chwilę szczęścia. Czyżby pan już namiętnie kochał kobietę niechybnie spotwarzoną, której pan nigdy nie widział na oczy? Pańskie uczucia byłyby
Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/40
Ta strona została przepisana.