głośnego bicia swego serca, poczem, doszedłszy do zamku, przystanął nadsłuchując. Sądził, iż cała służba jest przy stole. Posunął się aż do pokojów pani de Beauseant. Margrabina nie opuszczała nigdy sypialni, pan de Nueil zdołał dotrzeć do drzwi bez najmniejszego hałasu. Tam ujrzał przy blasku dwóch świec margrabinę bladą, wychudłą, siedzącą w wielkim fotelu, z pochylonem czołem, z obwisłemi rękami, z oczyma utkwionemi w przedmiocie którego zdawała się nie widzieć. Był to ostatni wyraz bólu. Była w tej postawie nieokreślona nadzieja, ale nie wiadomo było, czy Klara Burgundzka patrzy w grób czy w przeszłość. Może łzy pana de Nueil zabłysły w ciemnościach, może oddech jego rozległ się głośniej, może wstrząsnęło nim mimowolne drżenie, lub może obecność jego nie mogła nie wywołać zjawiska intus-suscepcji, będącej zarazem chlubą, szczęściem i dowodem prawdziwej miłości. Pani de Beauseant obróciła zwolna twarz ku drzwiom i ujrzała dawnego kochanka. Hrabia postąpił kilka kroków.
— Jeżeli pan się zbliży, krzyknęła margrabina blednąc, rzucę się przez to okno!
Skoczyła do zasówki, otworzyła okno i stała z nogą na gzymsie, z ręką na balustradzie, z głową zwróconą do Gastona.
— Wyjdź pan, wyjdź pan, krzyczała, albo skaczę.
Na ten straszliwy krzyk, pan de Nueil, słysząc poruszenie wśród służby, uciekł jak złoczyńca.
Wróciwszy do domu, hrabia napisał bardzo
Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/73
Ta strona została przepisana.