Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/90

Ta strona została przepisana.

— Wszak aby zyskać ugodę, spłacił pana wierzytelność wekslami podpisanemi przez firmę w bankructwie, kiedy zaś podniósł się znowu, — skorzystał z redukcji przyznanej w ugodzie?
— Sprytny był, odparł, ale ja go później dostałem.
— Ma pan zatem jakie weksle do protestu? mamy dziś trzydziestego, o ile mi się zdaje.
Pierwszy to raz mówiłem z nim o pieniądzach. Podniósł na mnie drwiące oczy, poczem, swoim cichym głosem, którego tony podobne były do dźwięków jakie dobywa z fletu niezręczny uczeń, rzekł:
— Bawię się.
— Więc pan się bawi czasami?
— Czy sądzisz, że poetami są tylko ci, co pisują wiersze, spytał wzruszając ramionami i spoglądając na mnie z politowaniem.
— Poezja w tej głowie! pomyślałem, bo jeszcze nie znałem jego życia.
— Jakież istnienie mogłoby się równać z mojem? ciągnął, i oko jego ożywiło się. Jesteś młody, myślisz swoją krwią, w głowniach na kominku — widzisz twarze kobiece; ja w moich widzę tylko węgle. Wierzysz we wszystko, a ja nie wierzę w nic. Zachowaj swoje złudzenia, jeżeli możesz. Zrobię ci bilans życia. Czy będziesz podróżował, czy też będziesz siedział przy kominku przy spódnicy żony, zawsze przychodzi wiek, w którym życie jest już tylko nałogiem uprawianym w pewnem wybranem kole. Szczęście polega wówczas