Strona:PL Balzac - Kobieta porzucona; Gobseck; Bank Nucingena.djvu/98

Ta strona została przepisana.

was, co sypiacie na jedwabiu i pod jedwabiem, istnieją wyrzuty, istnieją zgrzytania zębów skryte pod uśmiechem, i paszcze tajemniczych lwów, które was kąsają w serce.
— Protest! pan to serjo mówi? wykrzyknęła patrząc na mnie, miałżeby pan dla mnie tak mało względów?
— Gdyby król mi był winien, pani, i gdyby mi nie zapłacił, pozwałbym go jeszcze prędzej niż każdego innego.
W tej chwili rozległo się lekkie pukanie do drzwi.
— Niema mnie! zawołała rozkazująco młoda kobieta.
— Anastazjo, ja chciałbym cię zobaczyć.
— Nie w tej chwili, mój drogi, odparła głosem mniej szorstkim, mimo o pozbawionym słodyczy.
— Żartujesz chyba, przecież ty z kimś rozmawiasz, odparł wchodząc ktoś kto mógł być tylko hrabią.
Hrabina spojrzała na mnie, zrozumiałem ją, stała się mą niewolnicą. Był czas, młody człowieku, kiedy byłbym może dość głupi aby nie oddać do protestu. W roku 1763, w Pondichery, zlitowałem się nad kobietą, która ze mnie ładnie zadrwiła! Zasługiwałem na to, pocóż jej uwierzyłem?
— Czego pan sobie życzy? spytał hrabia.
Ujrzałem, iż ta kobieta zadrżała od stóp do głowy; biała i gładka atłasowa skóra na szyi staa się szorstka: dostała, jak pospolicie się mówi,