Między rogatką Włoską a rogatką de la Santé, na bulwarze wiodącym do Botanicznego ogrodu, istnieje miejsce godne zachwytu artysty lub podróżnika najbardziej oswojonego z pięknemi widokami. Doszedłszy do lekkiej wyniosłości, od której bulwar, zacieniony wielkiemi drzewami, posiada wdzięk cichej leśnej alei, ujrzycie u swoich stóp głęboką dolinę, zaludnianą na wpół wiejskiemi zabudowaniami, usianą zielonością, zroszoną ciemmemi wodami Bièvre lub Gobelinów. Po przeciwnej stronie, kilka tysięcy dachów, stłoczonych jak głowy tłumu, kryje nędzę przedmieścia Saint-Marceau. Wspaniała kopuła Panteonu, uroczna i melancholijna katedra Vail-de-Grâce, sterczą dumnie nad miastem, rozłożonem w kształt amfiteatru, którego stopnie tworzą dziwacznie pokręcone ulice. Te dwie budowle wydają się stamtąd olbrzymie; miażdżą i nikłe domki i najwyższe topole. Na lewo, Obserwatorjum, przez którego okna i krużganki przenika fantastyczna, gra światła, wygląda niby czarny i odarty z ciała upiór. Następnie, w oddali, smukła latarnia Inwalidów płonie między błękitniejącą masą Luksemburgu a szaremi wieżami Saint-Sulpice. Widziane stamtąd, zarysy architektury splatają się z roślinnością, z temi cieniami, zależnie od kaprysów nieba, które wciąż zmienia barwę, światło i ton. Zdala od was, horyzont zaludniają budowle; dokoła was, wiją się falujące drzewa, wiejskie ścieżki. Po prawej, przez szerokie okno w tym dziwnym
Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/117
Ta strona została przepisana.
IV
PALEC BOŻY