cenny, niecierpliwiły młodą kobietę: rzekłbyś rasowy koń parskający przed biegiem. Rejent, który się nie znał ani na koniach, ani na kobietach, widział poprostu w margrabinie żywą i ruchliwą osobę. Uszczęśliwiony że się znalazł w towarzystwie młodej kobiety i sławnego męża stanu, rejent silił się na dowcip; brał za uznanie zdawkowy uśmieszek margrabiny — którą niecierpliwił bez miary — i jechał dalej. Już parę razy pian domu, wraz ze swą towarzyszką, pozwolili sobie zachować wymowne milczenie tam gdzie rejent spodziewał się komplementu; ale, w czasie tych znaczących pauz, piekielny człowiek patrzał w ogień szukając w myśli nowych anegdotek. Następnie, dyplomata zaczął spoglądać na zegarek. W końcu piękna pani włożyła kapelusz niby do wyjścia i nie wychodziła. Rejent nie widział nic, nie słyszał nic, był zachwycony sam sobą, pewien że to on interesuje margrabinę tak że nie pozwala jej wyjść.
— Z pewnością ta kobieta zostanie moją klijentką, myślał.
Margrabina wstała, kładła rękawiczki, wyłamywała sobie palce i spoglądała raz po raz na pana domu, który dzielił jej niecierpliwość, to znów na rejenta, który raz po raz wyjeżdżał z ciężkim dowcipem. Za każdą pauzą, jaką czynił ten zacny człowiek, piękna para oddychała mówiąc na migi: „Nareszcie sobie pójdzie!“ Ale nie. Była to prawdziwa zmora; musiała w końcu doprowadzić do ostateczności i zmusić do jakiejś impertynencji te dwie namiętne istoty, na które rejent działał jak wąż na ptaki. W pełni opowiadania o niegodziwych środkach, jakiemi du Tillet, wówczas wzięty finansista, doszedł do majątku (przyczem bystry rejent wyszczególniał drobiazgowo jego bezeceństwa), dyplomata usłyszał że bije dziewiąta. Zrozumiał, że rejent jest skończonym cymbałem, którego trzeba poprostu wyprawić za drzwi, i przerwał mu na<dym gestem.
— Pan chce szczypczyków, panie margrabio? rzekł rejent podając je klientowi.
— Nie, drogi panie, ale jestem zmuszony pana pożegnać. Pa-
Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/124
Ta strona została przepisana.