Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/130

Ta strona została przepisana.
V
DWA SPOTKANIA

Ex-oficer ordynansowy Napoleona, którego nazwiemy poprostu margrabią albo generałem, a który za Restauracji zaszedł wysoko, przybył na lato do Wersalu, gdzie mieszkał w pałacyku między kościołem a rogatką Montreil, opodal alei wiodącej do Saint-Cloud. Urząd dworski nie pozwalał mu się oddalać od Paryża.
Pałacyk ten, przeznaczony niegdyś na gniazdko dla przelotnej miłostki magnata, rozbudowany był szeroko. Ogrody, w których się chował, dzieliły go zarówno od domów Montreuil jak i od chat wznoszących się w pobliżu rogatki; tak iż, nie będąc nadto odosobnieni, właściciele tej willi kosztowali, o dwa kroki od miasta, słodyczy samotności. Przez osobliwy kaprys, front i brama wychodziły bezpośrednio na drogę, która dawniej była może mało uczęszczana. Przypuszczenie to zyskuje na prawdopodobieństwie, jeśli sobie uprzytomnić, że droga ta kończy się przy rozkosznym domku zbudowanym przez Ludwika XV dla panny de Romans, a nim się tam dojdzie, ciekawi widzą tu i ówdzie niejeden pałacyk, którego wnętrze i ozdoby zdradzają inteligentną rozpustę naszych przodków. Bądź co bądź, w rozpuście, o którą się ich wini, szukali oni cienia i tajemnicy.
W zimowy wieczór, margrabia, jego żona i dzieci, znajdowali się sami w tym odludnym domu. Służbie pozwolono iść do Wersalu na jakieś wesele. Sądząc że święto Bożego Narodzenia, schodzące się z tą uroczystością, będzie dostateczną wymówką wobec