Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/147

Ta strona została przepisana.

się nakaz Boga. W kilku lat później rozsądek wziąłby górę nad wyrzutami, ale w tej chwili przyprowadziły ją one do szaleństwa. Obcy stał nieruchomy i zimny. Uśmiech wzgardy odmalował się na jego twarzy i na szerokich czerwonych wargach.
— Źle pan odpłaca szlachetność mego postępowania, rzekł wolno. Nie chciałem dotknąć rękami szklanki, w której mi pan podał wodę dla ugaszenia pragnienia. Nie pomyślałem nawet o tem, aby obmyć zakrwawione ręce pod pańskim dachem. Wychodzę stąd, zostawiając ze swojej zbrodni (przy tem słowie wargi jego się ściągnęły) jedynie cień; starałem się przejść nie zostawiając śladu. Nie pozwoliłem nawet pańskiej córce...
— Moja córka! wykrzyknął generał spoglądając na Helenę ze zgrozą. Ha! nieszczęśliwy, wychodź albo cię zabiję.
— Dwie godziny nie minęły. Nie może mnie pan ani zabić ani wydać, nie tracąc szacunku własnego, i — mojego.
Na to ostatnie słowo, zdumiony wojskowy próbował spojrzeć na zbrodniarza, ale musiał spuścić oczy, niezdolny wytrzymać blasku spojrzenia, które drugi raz miażdżyło mu duszę. Bał się zmięknąć jeszcze, czując że wola jego już słabnie.
— Zamordować starca! Więc pan nigdy nie widziałeś rodziny? rzekł wreszcie, wskazując mu ojcowskim ruchem żonę i dzieci.
— Tak, starca, powtórzył nieznajomy, którego czoło zmarszczyło się lekko.
— Uciekaj! krzyknął generał, nie śmiejąc spojrzeć na swego gościa. Nasza umowa skończyła się. Nie zabiję pana. Nie! nie będę nigdy oprawcą. Ale wyjdź stąd, przejmujesz mnie wstrętem.
— Wiem o tem, odparł morderca z rezygnacją. Niema kawałka ziemi we Francji, gdziebym mógł bezpiecznie stawić nogę; ale gdyby sprawiedliwość umiała, jak Bóg, zważyć każdą okoliczność; gdyby raczyła badać, kto jest istotnym potworem, morderca czy ofiara, pozostałbym z dumą wśród ludzi. Czy pan nie zgaduje dawnych zbrodni człowieka, którego zarąbano siekierą? Uczyniłem się sędzią i katem, zastąpiłem niedołężną sprawiedliwość ludzką. Oto