synów: jeden, Gustaw, margrabia d, Aiglemont, umarł na cholerę, drugi, Abel, padł pod Konstantyną. Gustaw zostawił dzieci i wdowę. Ale dość wątłe przywiązanie, jakie pani d’Aiglemont miała do synów, zwątlało jeszcze przenosząc się na wnuków. Była grzeczna dla młodej pani d’Aiglemont, ale ograniczała się do zdawkowego uczucia, jakie dobry smak i formy nakazują żywić dla naszych bliźnich. Ponieważ stosunki majątkowe wnuków były doskonale uregulowane, zachowała dla ukochanej Moiny własne oszczędności i majątek.
Moina, piękna i czarująca od dzieciństwa, była dla pani d’Aiglemont przedmiotem owej wrodzonej lub mimowolnej czułości, jaka zdarza się u matek; nieszczęsne sympatje, które wydają się niewytłumaczone, lub które obserwatorzy umieją zbyt dobrze tłumaczyć. Cudna twarzyczka Moiny, luby głos tej ukochanej córki, jej ruchy, chód, gra fizjognomji, wszystko to budziło w margrabinie najgłębsze wzruszenia, jakie mogą ożywiać, mącić luli czarować serce matki. Nerw jej życia obecnego, jutrzejszego, przeszłego, znajdował się w sercu młodej kobiety, w której matka pomieściła wszystkie swoje skarby. Moina przeżyła szczęśliwie czworo starszych. Pani d’Aiglemont straciła w istocie — wedle kroniki światowej — w najopłakańszy sposób uroczą córkę, której losy były prawie zupełnie nieznane, oraz pięcioletniego chłopca wydartego straszną katastrofą. Margrabina widziała zapewne wolę nieba w tem, że los tak oszczędził córkę najmilszą jej sercu; słabe jedynie wspomnienie poświęcała dzieciom, które jej wydarła śmierć. Wspomnienia te były w jej duszy niby groby na polu bitwy, ledwie widoczne pod polnem kwieciem. Świat mógłby wprawdzie zażądać od margrabiny rachunku z tej obojętności i z tej nierówności uczuć; ale świat paryski płynie takim strumieniem wypadków, mód, idej i zdarzeń, że życie pani d’Aiglemont było tak jak zapomniane. Nikt nie myślał jej czynić zbrodni z chłodu i niepamęci, które nie obchodziły nikogo, gdy czułość jej dla Moiny obchodziła wiele osób. Zresztą, margrabina mało bywała w świecie, a w oczach większości osób
Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/178
Ta strona została przepisana.