głowa kobiety staje się wspaniała grozą, piękna melancholją, lub wzniosła spokojem. Jeśli wolno ciągnąc to śmiałe porównanie, możnaby rzec, że jezioro, wyschłe wówczas, pozwala nam oglądać ślady wszystkich strumieni które je stworzyły. Głowa starej kobiety nie należy ani do świata, który, bezmyślny z natury, z przerażeniem widzi zniweczenie wszystkich pojęć o smaku do jakich przywykł; ani do pospolitych artystów, którzy nie odkryją w niej nic; ale do prawdziwych poetów, do tych co mają poczucie piękna, niezależnego od konwencyj, na których wspiera się tyle przesądów w sferze sztuki i piękna.
Mimo iż pana d’Aiglemant miała na głowie modną kapotkę, łatwo było dojrzeć, że włosy jej, niegdyś czarne, pobielały od okrutnych wzruszeń; ale sposób, w jaki zaczesywała je w dwa pasma, świadczył o dobrym smaku, zdradzał nawyki wykwintnej kobiety, doskonale rysując jej zwiędłe i pomarszczone czoło, w którego linjach widniały ślady dawnego blasku. Owal twarzy, regularne rysy, dawały niejakie pojęcie o piękności z której musiała niegdyś być dumna, ale ślady te podkreślały jeszcze cierpienia, które musiały być bardzo bolesne, aby tak wyżłobić tę twarz, wysuszyć skronie, wciągnąć policzki, a zwiędłe powieki ogołocić z tego co jest wdziękiem spojrzenia, — z rzęs. Wszystko było w tej kobiecie milczące; jej chód i ruchy miały ową skupioną i majestatyczną powagę, która nakazuje szacunek. Skromność jej zmieniła się w nieśmiałość widocznie pod wpływem przyzwyczajenia, jakiego nabrała od kilku lat, aby się chować w cień wobec córki. Słowa jej były rzadkie i łagodne, jak u osób zmuszonych zastanawiać się, skupiać, żyć w sobie. To zachowanie się i to jej wzięcie budziły dziwne uczucie, które nie było ani obawą ani litością, ale w którem stapiały się tajemniczo wszystkie odcienie tych wrażeń. Wreszcie rodzaj jej zmarszczek, sposób w jaki twarz była pomięta, bladość bolesnego spojrzenia, wszystko świadczyło wymownie o łzach, które, łykane przez serce, nie spadały nigdy na ziemię. Nieszczęśliwi przywykli patrzeć w niebo aby mu się skarżyć na niedole życia, łatwo pozna-
Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/182
Ta strona została przepisana.