kiedy jednego dnia pani d’Aiglemont powiedziała córce, że była u niej księżna de Cadignan, Moina wykrzyknęła tylko:
— Jakto! ona była tu dla mamy!
Ton, jakim wyrzekła te słowa, miał lekki akcent nieopisanego zdziwienia, wytwornej wzgardy. W porównaniu z tym tonem, sercom zawsze młodym i tkliwym wydałby się miłosierdziem obyczaj dzikich, którzy zabijają starców, niezdolnych się już utrzymać na gałęzi, gdy się nią silnie potrząsa. Pani d’Aiglemont wstała, uśmiechnęła się i poszła się wypłakać w milczeniu. Ludzie dobrze wychowani, kobiety zwłaszcza, nie zdradzają swych uczuć inaczej niż zapomocą niedostrzegalnych odcieni, ale ci, którzy przeszli w życiu podobne chwile, zrozumieją co przechodziła ta nieszczęsna matka. Zmiażdżona wspomnieniami, pani d’Aiglemont uprzytomniła sobie któryś z owych mikroskopijnych faktów, tak dotkliwych, tak okrutnych; nigdy tak dobrze jak w tej chwili nie widziała bezlitosnej wzgardy skrytej pod uśmiechem. Ale łzy jej obeschły, kiedy usłyszała że otwierają się żaluzje w pokoju córki. Pobiegła ku oknu ścieżką wzdłuż sztachet, przy których przed chwilą siedziała. Idąc, zauważyła staranność, z jaką ogrodnik wygracował piasek na ścieżce, dość licho utrzymanej od pewnego czasu. Skoro pani d’Aiglemont podeszła pod okno, żaluzje zatrzasnęły się nagle.
— Moino! zawołała.
Żadnej odpowiedzi.
— Pani hrabina jest w saloniku, rzekła pokojówka, skoro margrabina, wszedłszy, spytała czy córka już wstała.
Pani d’Aiglemont miała w tej chwili serce zbyt wezbrane i głowę zbyt pełną myśli, aby się zastanawiać nad podobnemi drobiazgami. Weszła żywo do saloniku, gdzie zastała hrabinę w peniuarze, w czepeczku włożonym niedbale na zburzone włosy, w pantofelkach. Klucz od sypialni miała za paskiem, a twarz odzwiercie-
Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/186
Ta strona została przepisana.