Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/68

Ta strona została przepisana.

towny wstręt Julji do wszystkiego co urażało jej miłość i chęci jej serca, jest jedną z najpiękniejszych rzeczy w kobiecie i płynie może z wrodzonej cnoty, której ani prawo ani cywilizacja nie zdołają zagłuszyć. Ale ktoby śmiał potępić kobiety? Kiedy nakażą milczenie uczuciu wyłączności, które nie pozwala im należeć do dwóch mężczyzn, czyż nie są niby ksiądz bez wiary? O ile niejeden surowy człowiek potępi ten kompromis zawarty przez Julję między miłością a obowiązkami, namiętne dusze poczytają go jej za zbrodnię. Ta ogólna przygana świadczy albo o nieszczęściu jakie czeka istoty nieposłuszne prawom, albo o smutnej ułomności urządzeń, na których wspiera się nasze społeczeństwo.

Minęły dwa lata, przez które państwo d‘Aiglemont prowadzili życie światowe, bywając każde na swoją rękę, spotykając się częściej w salonach niż w domu. Był to wykwintny rozwód, jakim kończy się wiele małżeństw w wielkim świecie. Pewnego wieczora, osobliwym zbiegiem, małżonkowie znaleźli się razem w salonie. Pani d‘Aiglemont miała na obiedzie przyjaciółkę. Generał, który zawsze jadał gdzieś w mieście, został tego dnia w domu.
— Będziesz szczęśliwa, rzekł d‘Aiglemont, stawiając na stole filiżankę po czarnej kawie.
Spojrzał pół figlarnie pół smutno na panią de Wimphen i dodał do żony:
— Jadę z Wielkim Łowczym na długie polowanie. Będziesz conajmmej tydzień wdową, a to jest twój ideał, jak sądzę...
— Wilhelmie, rzekł do służącego, który przyszedł zabrać filiżanki, każ zaprzęgać.
Pani de Wimphen, była to owa Ludwika, którą pani d‘Aiglemont chciała niegdyś odmawiać od małżeństwa. Dwie kobiety wymieniły porozumiewawcze spojrzenie, które dowodziło, że Julja znalazła w przyjaciółce powiernicę swoich niedoli: powiernicę cenną i współczującą, bo pani de Wimphen była bardzo szczęśliwa w małżeństwie. W tem nierównem położeniu szczęście jej było może rę-