Strona:PL Balzac - Kobieta trzydziestoletnia.djvu/72

Ta strona została przepisana.

okrutne drżenie, że nie śmiała mu odpowiedzieć, aby nie zdradzić swego stanu. Lord nie śmiał spojrzeć na Julję, tak że pani de Wimphen sama musiała podtrzymywać obojętną rozmowę. Julja podziękowała jej za tę pomoc spojrzeniem. Kochankowie zadali gwałt uczuciom i trzymali się w granicach obowiązku i przyzwoitości.
Niebawem oznajmiono pana de Wimphen: na jego widok, przyjaciółki wymieniły spojrzenie i zrozumiały bez słowa nową trudność. Niepodobna było pana de Wimphen wtajemniczać w ten dramat, a Ludwika nie miała racji zostać. Kiedy pani de Wimphen włożyła szal, Julja wstała, jakby chcąc pomóc przyjaciółce i rzekła pocichu:
— Będę mężna. Skoro przyszedł jawnie, czegóż mogę się obawiać? Ale gdyby nie ty, widząc go tak zmienionym, od pierwszej chwili padłabym do jego stóp.
— A więc, Arturze, nie usłuchałeś mnie, rzekła pani d‘Aiglemont drżącym głosem, wracając na kozetkę, na której lord Grenville nie śmiał usiąść.
— Nie mogłem oprzeć się dłużej tęsknocie za twoim głosem, za twą obecnością. To było istne szaleństwo, opętanie. Nie jestem już panem siebie. Zważyłem to dobrze, jestem zbyt słaby. Umrę. Ale umrzeć, nie ujrzawszy cię, nie usłyszawszy szelestu twojej sukni, nie uczuwszy twoich łez na mojej twarzy, cóż za śmierć!
Chciał się oddalić, ale przy tym nagłym ruchu wypadł mu pistolet z kieszeni. Margrabina patrzała na tę broń, wzrokiem który nie wyrażał już żadnego uczucia ani myśli. Lord Grenville podniósł pistolet, zmieszany tem wydarzeniem, które mogło robić wrażenie sztuczki.
— Arturze! szepnęła Julja.
— Pani, rzekł spuszczając oczy, przyszedłem tu w stanie rozpaczy, chciałem...
Urwał.
— Chciałeś się zabić u mnie, wykrzyknęła.